Zima mocno dała się we znaki lubuskim kolejarzom. - W styczniu było blisko 100 awarii szynobusów. Ta zima jest okropna – narzekają. Bardziej są jednak poszkodowani pasażerowie. Muszą się przesiadać do wyziębionego, rozklekotanego autobusu komunikacji zastępczej, który często jedzie dwa razy dłużej niż szynobus.
Odkąd wjechały na lubuskie tory, z szynobusami ciągle są kłopoty. - Mogę się jedynie chwalić, że posiadamy dziewięć szynobusów. Bo wszystkie nie jeżdżą. W 2009 r. ani razu nie pojawiły się na torach w komplecie. Zawsze coś wypadało: przeglądy, awarie, wypadki... Wcześniej wszystkie bywały w trasach przez kilka dni i się psuły. I tak na okrągło - mówi Grzegorz Dwojak, dyrektor Lubuskiego Zakładu Przewozów Regionalnych w Zielonej Górze.
Z dziewięciu szynobusów tylko sześć jest obecnie w użyciu. Dwa znajdują się w warsztacie.
- Do zakładu naprawczego w Opolu wysłaliśmy pojazd, który jeździł z Gorzowa do Zbąszynka. Wykoleił się w grudniu ub. roku, awaria jest poważna. W drugim przypadku naprawiamy szynobus w Rzepinie, zepsuł się silnik. Ten pojazd obsługiwał połączenia w rejonie Żagania. To wszystko musi trwać, bo części sprowadzamy na specjalne zamówienie z Niemiec. Szynobusy nie są przecież tak powszechne jak samochody. Nie wystarczy pójść do salonu i załatwić sprawę. Często dwa miesiące to minimum - wyjaśnia dyrektor Dwojak. Jego zdaniem obydwa autobusy szynowe powinny wrócić na trasy już w marcu. To samo dotyczy pojazdu, który jest w Bydgoszczy na przeglądzie gwarancyjnym. 100-procentowej pewności jednak nie ma.
Żeby tego było mało, to sześć sprawnych wozów też często ląduje w naprawie. - Tylko w styczniu mieliśmy 95 awarii. Czas na przeglądy mamy tylko w nocy. Szynobusy są na torach niemal na okrągło. Dużo jeżdżą, to muszą się psuć - mówi Dwojak.
Dyrektor skarży się na niekorzystne pogodę. - Tej zimy warunki są naprawdę ekstremalne. Spadło dużo śniegu, który zalega przy torach. Do tego ujemne temperatury. Trzeba pamiętać, że pędzący
Ale nie tylko pora roku jest odpowiedzialna za awarie. - Zwierzyna leśna sama wchodzi na tory pod pędzący wagon. Co kilka dni trzeba oddawać sprzęt do mniejszej lub większej naprawy, którą robimy we własnym zakresie. Nie tylko zwierzęta stają na drodze pociągu. Na trasie z Rzepina do Międzyrzecza całkiem niedawno ktoś na torach zostawił lodówkę. Bezmyślność niektórych ludzi nie zna granic - stwierdza Dwojak. Takie zdarzenia wytrącają z obiegu pojazdy na kilka dni. Na trasach zastępują je wtedy autobusy komunikacji zastępczej.
Autor: (źródło: Kamil Siałkowski, Gazeta Wyborcza Zielona Góra, 18.02.2010)