Linia między Bytomiem, a Gliwicami miała być najprężniej się rozwijającą w regionie. Takie prognozy pojawiły się, gdy w styczniu zeszłego roku przywrócono na tę trasę pociągi pasażerskie. Minęło 14 miesięcy i już wiadomo, że tak nie będzie. Z 42 pociągów, które zainaugurowały tę trasę, zostało jedynie
Najsłabszym punktem połączenia był cały czas tylko jeden przystanek między Bytomiem, a Gliwicami. Reszta stacji przy tej trasie, m.in. w Zabrzu – Biskupicach, zostało zniszczonych i ni nadają się do użytku. - Będziemy namawiać miasta, by sfinansowały budowę przynajmniej kilku nowych przystanków albo wyremontowały stare - zapewniali rok temu kolejarze. Nic z tego jednak nie wyszło. Aktualnie kolej w dalszym ciągu oczekuje działania od gmin, a gminy od kolei.
Rzecznik prasowy katowickiego oddziału PKP Polskich Linii Kolejowych, Jacek Kaniewski, potwierdza, że jego firma nie ma w planach remontów stacji między Bytomiem a Gliwicami. Jego zdaniem nie można zapewnić, iż znajdą się pasażerowie, którzy będą wsiadać i wysiadać po drodze. - Jeżeli gminy chcą, to mogą wydzierżawić od nas stacje i je wyremontować. To jedyne rozwiązanie – mówi Kaniewski.
Z kolei miasta nie chcą nawet o tym słyszeć. W chwili otwierania nowego połączenia sugerowano, że remontem stacji w Mikulczycach zainteresowane są władze Zabrza. Aktualnie magistrat nie przyznaje się do podobnych deklaracji. - Jeżeli kolej da nam na piśmie, że przez 10 lat nie zlikwiduje tego połączenia, to zastanowimy się nad dzierżawą i remontem stacji. Ale na pewno nie wyłożymy dużych pieniędzy, jeśli potem połączenie może zniknąć z rozkładu - informuje Krzysztof Lewandowski, zastępca prezydenta Zabrza.
Pocieszające jest jedynie może to, że kolej chce porozumieć się z KZK GOP w sprawie lepszego skoordynowania rozkładu jazdy autobusów jeżdżących w pobliżu dworców w Gliwicach i Bytomiu. Obecnie bywa, że autobusy przyjeżdżają chwilę po tym, jak pociągi ruszają w trasę.
Autor: (źródło: Gazeta Wyborcza Katowice 05.04.2009)