Manifestacja pracowników zakładów naprawczych zaplecza kolejowego w Polsce. Za tydzień w piątek (3 kwietnia) związkowcy będą pikietować przed kancelarią premiera w Warszawie. Informację potwierdza przewodniczący zakładowej Solidarności w Zakładach Naprawczych Taboru Kolejowego SA w Łapach Marek Sobociński.
Decyzję o podjęciu protestu podjęli dzisiaj związkowcy z dziewięciu takich zakładów. Tak jest np. w ZNTK w Łapach koło Białegostoku, gdzie z powodu braku zamówień od kwietnia pracę straci 400 pracowników spośród 750-osobowej załogi. Duże zwolnienia są też w innych zakładach, np. w Ostrowie Wielkopolskim. Zgodnie z tymi kryteriami, nie będą zwalniane osoby samotnie wychowujące dzieci, osoby, którym brakuje kilku lat do emerytury, czy małżeństwa lub rodziny pracujące w ZNTK; w takich przypadkach pracę może stracić jedna z osób, a nie cała rodzina. Nie ma jeszcze imiennych list pracowników do zwolnienia. Procedury - jak mówi Ekiert - potrwają około miesiąca, a listy zwalnianych będą konsultowane ze związkami. Powstanie też specjalna komisja, która będzie analizować te kwestie.
Jak infromuje Sobociński, pracownicy chcą prosić premiera, by zainteresował się sprawami PKP, zwłaszcza PKP Cargo, które w tym roku nie zleca napraw taboru na zewnątrz. PKP Cargo tłumaczy, że firma sama ma złą sytuację, dlatego nie zleca napraw wagonów na zewnątrz. Ma to wpływ na złą sytuację zakładów naprawczych, dla których Cargo jest głównym zleceniodawcą.
Związki zawodowe w ZNTK Łapy nie zgodziły się na zwolnienia w firmie. Jak mówi prezes łapskiego ZNTK Ryszard Ekiert, w związku z taką sytuacją to zarząd musiał ustalić kryteria zwolnień w firmie, które są nieuniknione.
Autor: Za: Radio Białystok