W oczekiwaniu na katastrofę
Brak reakcji
Wydawać by się mogło, iż podobnie jak to jest w innych krajach Unii Europejskich, odpowiedni, niezależny organ państwowy odpowiedzialny za bezpieczeństwo transportu kolejowego (w Polsce jest nim Urząd Transportu Kolejowego), powziąwszy informację o zdarzeniu najdalej w ciągu 2-3 dni wydałby stosowny komunikat (alert bezpieczeństwa), powiadamiając wszystkich uczestników rynku kolejowego o ewentualnych zagrożeniach.
Generalnie standardem powinno być niezwłoczne wydanie decyzji administracyjnej o natychmiastowym czasowym wyłączeniu z eksploatacji wszystkich pojazdów posiadających wózki typu 37AN, stanowiących potencjalne zagrożenia dla życia i zdrowia pasażerów pojazdów w których są one zamontowane. Niestety sytuacja taka nie miała miejsca mimo, iż dotyczy ona kilkudziesięciu szynobusów typu 218M (SA131), 218Ma (SA132), 218Mb (SA132), 218MC (SA133), 218Md (SA134) oraz 218Md, Mińsk 2 (SA134) zakupionych w ostatnich latach ze środków własnych i unijnych przez samorządy i przewoźników. Czyżby górę nad życiem i zdrowiem pasażerów wzięła obawa przed medialną burzą jaka by się rozpętała wokół tego tematu?
Skala chaosu byłaby bardzo poważna bo dotyczy ok. 76 szt. pojazdów eksploatowanych przez Arrivę (6 szt.), Koleje Dolnośląskie (9 szt.), Koleje Wielkopolskie (13 szt.), Przewozy Regionalne (45 szt.) i PKP Szybką Kolej Miejską w Trójmieście (3 szt.).
Skutkami tej decyzji dotknięte byłyby niemal wszystkie lokalne linie spalinowe, ale ich pasażerowie byliby bezpieczni.
Mimo tak wielkiej skali problemu należałoby oczekiwać zdecydowanej i natychmiastowej reakcji zarówno UTK, operatorów, właścicieli pojazdów jak i producenta w celu poinformowania o realnym zagrożeniu katastrofą i niezwłocznym wyeliminowaniu potencjalnych przyczyn – czyli wyłączenie z eksploatacji zagrożonych pojazdów. Niestety taka reakcja nie nastąpiła. Trudno nie odnieść wrażenia, iż sprawę próbowano maksymalnie wyciszyć i załatwić w bardzo wąskim kręgu kolejarzy, nie bacząc na bezpieczeństwo pasażerów.